O emocjach, trudnych sytuacjach w opiece, a także śmierci podopiecznego opowiedziała nam w krótkiej rozmowie pani Gabriela z Poręby, Opiekunka ATERIMA MED. Zachęcamy do przeczytania wywiadu.
Jak długo pracuje Pani jako opiekunka i co wpłynęło na Pani decyzję o pracy w opiece?
Pracuję już od mniej więcej dwóch lat. Chciałam zarobić pieniądze, ale nie tylko o to chodziło. Zawsze miałam dobry kontakt ze starszymi ludźmi. Moi rodzice, rodzeństwo i znajomi zawsze mówili że nadaję się do opieki nad seniorami i mam do nich dobre podejście.
Praca w opiece wiąże się z różnymi emocjami. Jak sobie Pani radzi z trudnymi sytuacjami w pracy jako opiekunka?
Nie miałam nigdy problemów jeśli chodzi o kontakty z podopiecznymi – z wszystkimi zawsze dobrze się dogadywałam, nie było żadnych kłótni. Nawet jeśli np. mój podopieczny marudził, jak to bywa u starszych ludzi, to zwykle obracałam to w żart, starałam się rozładować sytuację. Jeśli chodzi o emocje, to dość mocno przeżyłam śmierć mojego ostatniego podopiecznego.
Jak sobie Pani poradziła w tym trudnym czasie?
Śmierć mojego podopiecznego nie była nagła. Pan zachorował na zapalenie płuc, trafił do szpitala. Ja już zastałam na miejscu ten stan głównie leżący, widziałam jak podopieczny jest coraz słabszy, nie ma apetytu. Mimo że wiedziałam, jak poważny jest stan, to po jego śmierci byłam zaskoczona swoją reakcją, bo była ona bardzo emocjonalna.
Ja staram się podchodzić do moich podopiecznych naprawdę z ogromnym sercem. Nie jeżdżę do Niemiec tylko po to, żeby zarobić. Oczywiście, pieniądze są bardzo ważne. Ale z drugiej strony, za te pieniądze staram się angażować w opiekę tak bardzo, jak tylko jestem w stanie. W związku z tym, ta śmierć bardzo mocno mnie dotknęła.
Po powrocie do domu brałam moje psy, wychodziłam na kilkugodzinne spacery po lesie i jakoś to powoli minęło. Z ogromnym sentymentem będę wspominać całą rodziną mojego podopiecznego, bo to naprawdę wspaniali ludzie. A teraz będę pracowała dosłownie parę domów dalej! Żona mojego podopiecznego poleciła mnie swojej sąsiadce, która potrzebowała pomocy i już niedługo wyjeżdżam tam znowu.
Czyli wraca Pani w znajome rejony?
Tak, a z żoną mojego podopiecznego bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy wyjeżdżałam, pożegnała mnie słowami „do widzenia, moja przyjaciółko!”.
Czy ma Pani rady dla opiekunów osób w ciężkim stanie? Jak sobie radzić z opieką i emocjami, które temu towarzyszą?
Jedna rada, która brzmi mi w głowie to po prostu: „kochać”. Wtedy jest wyrozumiałość, cierpliwość i serdeczność, a także dużo, dużo większy spokój i równowaga wewnętrzna. Bardzo ważne jest to, żeby opiekun się w tą opiekę emocjonalnie angażował i żeby to nie była praca na zasadzie „o, już kolejny dzień minął, już niedługo wyjadę i będę miała wypłatę”. Dobrze jest, kiedy opiekunowi uda się stworzyć taką atmosferę w pracy i złapać taki kontakt z tymi ludźmi, że poczuje się w jak rodzinie. Nie tak jak u siebie w domu – aż tak to nie wygląda, ale po prostu w rodzinie, na którą może liczyć.
Ja na przykład nieprzyjemnie wspominam mój pobyt w Bielefeld, gdzie opiekowałam się panem, który miał problemy z wodą w organizmie. Dwa razy był w szpitalu, gdzie ściągano mu wodę z płuc, poza tym chorował też na serce. Z samą opieką dawałam sobie świetnie radę, mimo, że było ciężko, ale nie mogłam się zupełnie dogadać z synową podopiecznego. Z doświadczenia wiem, że czasem większe problemy są z kontaktem z rodziną, niż z podopiecznymi. Dlatego tak ważne jest to, aby dobrze dogadywać się z bliskimi seniorów, bo mogą oni być wielkim wsparciem w tej pracy.