Nikt mnie nie będzie lekceważył! To moja zbroja! Zawsze ją wkładam na pierwszy dzień szteli!
Mariolka wzbudziła we mnie podziw i szacunek. Po dwudziestu godzinach podróży zdrzemnęła się krótko, wzięła prysznic i przyszła "opakowana" w śnieżnobiałą bluzkę. Zamurowało mnie z wrażenia
Właściwie czemu nie?
Wyobrażacie sobie pielęgniarkę albo lekarza bez białego kitla? Kim byłby sędzia bez togi? Stewardessa bez nienagannej fryzury, dyskretnego makijażu i kostiumiku z klasyczną spódniczką w kolanko? Mundury, uniformy, habity, granatowe garnitury, przebrania, ubrania, łaszki, fatałaszki, suknie na różne okazje – komunie, śluby, pogrzeby...
Nie są tylko szmatkami. Są znakami szczególnymi naszej osobowości, upodobań, nastroju. Równie dobrze mogą być naszymi sprzymierzeńcami w marszu przez życie. Biała bluzka, tak jak i biała, męska koszula są charakterystycznymi elementami garderoby. Przyzwyczailiśmy się do ich "służbowości", wkładamy je na egzaminy, szkolne uroczystości, do pracy, kiedy wymaga tego dress-code.
Biel wyróżnia człowieka z tłumu, ale też chroni w pewien sposób, naznacza innością.
Mariolka też mnie "naznaczyła". Od spotkania z nią zabierałam do torby kilka białych, bawełnianych albo lnianych bluzek i drewniane, barwne korale. Zauważyłam, że mój ubiór powodował pewien dystans, ale pozytywny. Biała bluzka stała się moim fartuchem roboczym. Wieczorem wkładałam ją do pralki z jakimś dziwnym poczuciem ulgi, że wszystkie te przeżycia "zakodowane" na białej materii, zostaną unicestwione podczas prania. Rozwieszałam starannie na wieszaku, by zaoszczędzić czas na prasowaniu. Rano wkładałam świeżą i gładką.
Przekonałam się sama, że strategia "na Mariolkę" była bardzo mądra. Można powiedzieć, że białe bluzki (nabywane za grosze w second-handzie na czas szteli) znacznie poprawiały moje samopoczucie, dodawały pewności siebie. Dobrze się w nich czułam po prostu. Niby detal, a robił swoje... Pozytywnie nastawiał, ot co.
Henia Janik
Dodaj komentarz