Oprzesz się pierogom? Tak czy nie? Jeżeli jesteś w opozycji, należysz do kulinarnych odmieńców. Masz prawo. W kwestii podniebienia nie ma dyskusji. W przyszłym tygodniu większość jednak będzie ze smakiem podjadała pierogi z farszem kapustno-grzybowym mniam... mniam.
Od Tatr po Hel zapach grzybów i kapusty uniesie się na klatkach schodowych i gdzie indziej. Pod tym względem panuje narodowa zgoda – nie ma większych podziałów. Pierogi nas wszystkich pojednają. Nawet jak zasiądzie patchworkowa rodzina bocząca się na siebie – na chwilę przy pierogach zamilknie i spałaszuje, co jest wpisane w tradycję tego dnia. Ma być postnie, uroczyście. Tradycja, tradycja, tradycja... Są regionalne różnice – Ślązacy mają swoje, kresowiacy swoje, ale smak, zapach tego dnia w całym kraju zgodny – on się weźmie z kapusty i grzybów.
W Niemczech takiej jednorodności nie ma. Federacja, wiadomo. Spotkałam się z różnymi opcjami na ten wieczór: tylko tort marcepanowy i kawa. Następnie wino i słone paluszki – zrobiłam bardzo duże oczy. Gęś nadziewana – dość często. Razu pewnego robiłam według ścisłej instrukcji podopiecznej kaczkę pieczoną i do tego czerwoną kapustę, obowiązkowo z siedmioma przyprawami. Grzybów nie ma w wigilijnym menu za Odrą.
Wracając jeszcze do pierogów. U mnie pierogi były potrawą rodzinną. Babcia, moja mama, wszystkie ciotki, potem ja, pierogi lepiły, zwłaszcza ruskie, z farszem twarogowo-ziemniaczanym i przysmażaną cebulką. Potem się zamrażało na tackach i w razie czego, obiad gotowy. W dzieciństwie nie mogłam pojąć dlaczego "ruskie", chociaż robione w Polsce. Pierogi są tak naprawdę obieżyświatem, przywędrowały z Chin i przeistaczały się w różne formy, nawet w szwabskiej kuchni jako Maultaschen, ale z mięsnym farszem i są prostokątne.
Ja Wam wszystkim życzę spokojnych świąt, bez pośpiechu, takich naprawdę slow. Cieszcie się w tych dniach na maksa!
Więcej ciekawostek o pierogach tutaj.
Dodaj komentarz