Drzwi nagle otworzyły się na oścież. Głowy wszystkich uniosły się znad talerzy z grzybową i skierowały w tamtym kierunku. Nieoczekiwany wędrowiec?
Burek! Burek! Burek! – wrzasnęły radośnie dzieci.
W drzwiach pojawił się pies z oszronionym łańcuchem i płatami topniejącego śniegu na szarej sierści. Machał radośnie ogonem jakby chciał powiedzieć: "Wybaczam wam!"
Wybaczam i nie chcę pamiętać, żeście mnie oddali w obce-dobre ręce. Wybaczam!
Burek był psem mojego wczesnego dzieciństwa. Szary, z sierścią sztywną jak szczotka ryżowa. Trochę przypominał wyrośniętego jamnika, który miał aspiracje na owczarka. Był mądrym, oddanym kundlem, z jedyną skazą w swoim CV – podkradał jajka z babcinego kurnika. Na początku nikt tego nie wiedział. Padały podejrzenia na Anonimowego Lisa, na Anonimową Kunę, ale Burek? Ta szaro-bura poczciwina? To niemożliwe. Razu pewnego, że tak powiem sprawa się rypła. Naoczni świadkowie nakryli Burka jak delikatnie ściągał kwokę z gniazda, przegryzał z chrzęstem jajka, wylizywał, a potem sadzał kurę z powrotem na gniazdo. Pełna kultura.
Nad losem Burka zakłębiły się czarne chmury. Rada w radę oddano go do gospodarza w sąsiedniej wsi. Tam Burek odkrył w sobie powołanie do pasterstwa i opiekował się z oddaniem owcami (mimo, że nie znosiły jajek) nowego właściciela. W zabielony śniegiem wigilijny wieczór przywędrował na stare śmieci, sprawiając wszystkim bez wyjątku ogromną uciechę.
Przywołując z pamięci losy Burka i radość z jego nieoczekiwanego powrotu, doszłam do wniosku, że najpiękniejsze chwile w naszym życiu są darami, które nic nie kosztują. Sęk w tym, żeby ich nie przegapić, uchwycić i trzymać w pamięci. Od czasu do czasu wyciągnąć: zachód słońca nad jeziorem, widok gór, łąki naszego dzieciństwa, pierwszy uśmiech dziecka. Małe-wielkie szczęścia ze szkatułki pamięci. Jakie mogą być cenne w gorszych chwilach!
Życzę Wam wszystkich takich ciepłych refleksji w nadchodzących dniach w gronie najbliższych!
Tutaj jedno z nich: https://pamietamyoogrodach.pl/ludzie-ptaki-i-ludzie-drzewa/
Dodaj komentarz